Tajemnicza kamienic(z)a
Ostatnio się nie trzymałam mojej obietnicy czyli w zeszłym tygodniu nie dodałam posta, ale to z dwóch powodów. po primo, to nie miałam czasu, bo praca, praca i jeszcze raz praca. A secundo, że nie miałam tematu. No ale temat zdobyłam i piszę. Postaram się to jakoś wynagrodzić, czyli w tym lub już w przyszłym tygdniu dodam dodatkowy pos, żeby wszystko się zgadzało.
Tak więc ostatnio celem mojej "podróży" była stara kamienica na ulicy Franciszkańskiej. Przeznaczona jest niestety do rozbiórki, także z oglądaniem trzeb się spieszyć. Znaczy jak na razie władzom miasta się nie śpieszy zrozbiórką, ale nigdy nic nie wiadomo. Nad wejściem jest tabliczka, że obiekt grozi zawaleniem, ale moim zdniem w środku jest w bardzo dobrym stanie. To podobno jest kamiebica pożydowska. Pamięta czasy wojny i wczesniejsze. Niestety nie udało mi się zdobyć wiele o niej informacji... Ale zawsze coś! Gdy tam wchodziłam, w ogóle ni podejrzewałam, że kogoś tam spotkam. No może jakiegoś śpiącego pijaczka w kącie, ale tego co zobaczyłam się nie spodziewałam. Weszłam na drugie piętro jak gdyby nigy nic cykając po drodze zdjęcia, beztrosko weszłam sobie w zaułek godny piświęcenia uwagi. I o mało nie dostałam zawału. Z drzwi przy scgodach wyskoczył jakiś facet dziko drąc się, żebyśmy, ja i moja osoba toważysząca, się wynosiły. Początkowo niezoemsko się bałyśmy, ale w końcu bez konsekwencji udało nam się bezpiecznie opuścić budynek. Ten jakiś chciał wzywać policję, ale wytłumaczyłyśmy cel naszej wycieczki i udało nam się spokojnie wyjść. Ale adrenalina była! Wrażeń starczy na cały rok!
Nieeee no przesaaadzam ;)
Dlatego nie polecam ładować się n drugie piętro...
Tak więc ostatnio celem mojej "podróży" była stara kamienica na ulicy Franciszkańskiej. Przeznaczona jest niestety do rozbiórki, także z oglądaniem trzeb się spieszyć. Znaczy jak na razie władzom miasta się nie śpieszy zrozbiórką, ale nigdy nic nie wiadomo. Nad wejściem jest tabliczka, że obiekt grozi zawaleniem, ale moim zdniem w środku jest w bardzo dobrym stanie. To podobno jest kamiebica pożydowska. Pamięta czasy wojny i wczesniejsze. Niestety nie udało mi się zdobyć wiele o niej informacji... Ale zawsze coś! Gdy tam wchodziłam, w ogóle ni podejrzewałam, że kogoś tam spotkam. No może jakiegoś śpiącego pijaczka w kącie, ale tego co zobaczyłam się nie spodziewałam. Weszłam na drugie piętro jak gdyby nigy nic cykając po drodze zdjęcia, beztrosko weszłam sobie w zaułek godny piświęcenia uwagi. I o mało nie dostałam zawału. Z drzwi przy scgodach wyskoczył jakiś facet dziko drąc się, żebyśmy, ja i moja osoba toważysząca, się wynosiły. Początkowo niezoemsko się bałyśmy, ale w końcu bez konsekwencji udało nam się bezpiecznie opuścić budynek. Ten jakiś chciał wzywać policję, ale wytłumaczyłyśmy cel naszej wycieczki i udało nam się spokojnie wyjść. Ale adrenalina była! Wrażeń starczy na cały rok!
Nieeee no przesaaadzam ;)
Dlatego nie polecam ładować się n drugie piętro...
Ja to bym zadzwonił na policję w sprawie tego wariata
OdpowiedzUsuń