Kocie ruiny, kocia winda, ludzki płot
Zgodnie z obietnicą (tą ostatnią) dodaję dodatkowy post jako rekompensata za zeszły tydzień.
Jest bsolutnie na świerzo, bo z dziś, a właś iwie sprzed chwili. Dopiero co wróciłam stamtąd i jeszcze palce mi nie zdążyły odgrabieć (bo zgrabiały prze
raźliwie od mrozu) a nos odtajeć. Mimo słonecznej pogody było niesamowicie zimno ❄ !!!Znaczy tak odczuwałam... Bo na serio to jest -1 albo 0 stopni i wdje się nieziemsko zimno, a kiedyś było -20 i nikt się nie darł, że mu tyłek marznie...
Ale nie o zamarzaniu mowa!
Dostęp był dość trudny. Trzeba się było przez płot tarabanić, a wpierw oblecieć całość dookoła i... Rany kota! Przecież nie powiedziałam nawet gdzie byłam! Oj mróz mi na mózg padł, nie dobrze...
Więc byłam na jakiś ruinach kamienic na Pomorskiej. A może nie na Pomorskiej?... W każdym razie na ruinach kamienicy. Spodziewałam się czegoś ciekawszego niż zastałm. Było tam tylko gruzwisko i kilka ścian a dostępu do budynku z windą nie było. Gdy wlazłam na odpowiednią wysokość okazało się, że jest szczelina przez którą w tę i we wtę latały koty do upadłego ale przecisnąć się mógł tamtędy kot i noc więcej. Porażka...
Dodatkowo z wdbyciem się tam był pieruński kłopot, bo gdy wlazłyśmy (ja i osoba mi toważysząca) na płot to nagle wokół nas zebrał się cały tabun ludzi, zresztą jak zawsze w nieodpowiedniej sytuacji. Wjechał jakiś facet samochodem ciężarowym i pół godziny miotał się po podwórku, a my cały ten czas dyndałyśmy na płocie czekając aż przejdzie. Dodatkowo jakiś chłopak ćwiczył bieg sprinterski i latał tam i z powrotem i za każdym razem nam się uważnie przyglądał... Musiało to, z jego punktu widzenia, wyglądać conajmniej dziwnie, bo niecodziennym jest zobczyć dwie dziewuchy wieszające się na płocie (oczywiście nie w tej morderczej kwesttii "wieszać się") przez pół dnia...
Z powrotem też nie było lekko. Ja przelazłam przez płot bez problemu ale koleżanka miała cholernie niewygodne buty do takiej wspinaczki. Co więc zrobiła? Zdjęła je i bez problemu przelazła w zamych rajtuzach... Czego to się nie robi dla włazidziurczych zapędów!
Jeżeli macie na oku jakieś ciekawe opuszczone miejsce (oczywiście w Łodzi) to piszcie na priv: lilka.grzyb@gmail.com
Miłego wieczoru ;)
Jest bsolutnie na świerzo, bo z dziś, a właś iwie sprzed chwili. Dopiero co wróciłam stamtąd i jeszcze palce mi nie zdążyły odgrabieć (bo zgrabiały prze
raźliwie od mrozu) a nos odtajeć. Mimo słonecznej pogody było niesamowicie zimno ❄ !!!Znaczy tak odczuwałam... Bo na serio to jest -1 albo 0 stopni i wdje się nieziemsko zimno, a kiedyś było -20 i nikt się nie darł, że mu tyłek marznie...
Ale nie o zamarzaniu mowa!
Dostęp był dość trudny. Trzeba się było przez płot tarabanić, a wpierw oblecieć całość dookoła i... Rany kota! Przecież nie powiedziałam nawet gdzie byłam! Oj mróz mi na mózg padł, nie dobrze...
Więc byłam na jakiś ruinach kamienic na Pomorskiej. A może nie na Pomorskiej?... W każdym razie na ruinach kamienicy. Spodziewałam się czegoś ciekawszego niż zastałm. Było tam tylko gruzwisko i kilka ścian a dostępu do budynku z windą nie było. Gdy wlazłam na odpowiednią wysokość okazało się, że jest szczelina przez którą w tę i we wtę latały koty do upadłego ale przecisnąć się mógł tamtędy kot i noc więcej. Porażka...
Dodatkowo z wdbyciem się tam był pieruński kłopot, bo gdy wlazłyśmy (ja i osoba mi toważysząca) na płot to nagle wokół nas zebrał się cały tabun ludzi, zresztą jak zawsze w nieodpowiedniej sytuacji. Wjechał jakiś facet samochodem ciężarowym i pół godziny miotał się po podwórku, a my cały ten czas dyndałyśmy na płocie czekając aż przejdzie. Dodatkowo jakiś chłopak ćwiczył bieg sprinterski i latał tam i z powrotem i za każdym razem nam się uważnie przyglądał... Musiało to, z jego punktu widzenia, wyglądać conajmniej dziwnie, bo niecodziennym jest zobczyć dwie dziewuchy wieszające się na płocie (oczywiście nie w tej morderczej kwesttii "wieszać się") przez pół dnia...
Z powrotem też nie było lekko. Ja przelazłam przez płot bez problemu ale koleżanka miała cholernie niewygodne buty do takiej wspinaczki. Co więc zrobiła? Zdjęła je i bez problemu przelazła w zamych rajtuzach... Czego to się nie robi dla włazidziurczych zapędów!
Jeżeli macie na oku jakieś ciekawe opuszczone miejsce (oczywiście w Łodzi) to piszcie na priv: lilka.grzyb@gmail.com
Miłego wieczoru ;)