Przeklęta kamienica kontra tłuczenie różą...
07:27
1
dzień kobiet
,
Łódź
,
opuszczona kamienica
,
opuszczone miejsca w Łodzi
,
przeklęta kamiemica
,
urbex
Tym właśnie ślicznym kwiatkiem kilka dni temu miałam ochotę kogoś trzepnąć, podczas czwartej próby zdobycia przeklętej kamienicy, o czym zaraz napiszę...
***
Jeżeli czytasz ten post z nadzieją, że opowiem o jakimś nawiedzonym miejscu, opisze mrożącą krew w żyłach historię i nudzą Cię ostatnie moje posty, to nie czytaj tego wpisu, bo z góry, na samym wstępie wstępu, uprzedzam, że o niczym podobnym nie napiszę, gdyż planując najbliższą wyprawę, zapomniałam, że los mnie nie lubi.
Przejeżdżając tramwajem ulicą Wojska Polskiego mijałam pustą od dawna kamienicę z zamurowanymi na parterze oknami i drzwiami. Myślałam sobie:
- Cholera. Taki super temat na bloga i akurat nie do zdobycia...
W ostatnim czasie znów przyjeżdżam tramwajem ulicą Wojska Polskiego i co widzę? Odmurowane... Odmurowali okna i drzwi! Dostać się tam teraz to pikuś! Zadzwoniłam do Koleżanki z dobrymi wieściami. Ustaliłyśmy, że w najbliższy weekend się tam wybierzemy...
Pewnego pięknego i słonecznego dnia wyszłyśmy raniutko z domów, zadowolone, że możemy tam pójść. Po drodze oczywiście gdzieś jeszcze zajrzałyśmy, gdzieś poszłyśmy, niewykluczone, że był to spożywczak... Ostatecznie wsiadłyśmy we właściwy tramwaj i mknęłyśmy owczym pędem do celu. Tymczasem nad miastem zebrały się ciężkie, ciemne chmury, które totalnie zlekceważyłyśmy.
Stałyśmy pod kamienicą i coś zaczęło jakby kropić. "Przeeeejdzie!"
I wtedy jak nie huknęło! Całe niebo się rozbłysnęło. Momentalnie zerwał się silny wiatr i zaczęło sypać gradem. Przez chwilę rozważałyśmy, czy nie pójść poprostu do środka i jakgdyby w odpowiedzi na nasze wahania, zagrzmiało pomownie. Zdecydowamie zrezygnowałyśmy.
Pędęm poleciałyśmy do pobliskiej Żabki i przeczekałyśmy trochę, jednak gradobicie nie ustawało, dlatego wróciłyśmy do domu.
Drugą próbę podjęłyśmy nazajutrz. Zahaczając po drodze o rozmaite parki dotarłyśmy pod kamienicę, nieopodal ktorej zamieszczone były bardzo kontrowersyjne i pozostawiające wiele do myślenia napisy na ścianach...
Nie wnikam...
Byłyśmy już tak blisko! I nagle się okazało, że nie mogę dłużej zostać poza domem. Musiałam wracać. No cóż, spróbujemy kiedy indziej.
Trzecią próbę podjęłyśmy kilka dni później, ale z powodów osobistych latałyśmy jak dzikie po Pocztach Polskich, bibliotekach i antykwariatach w poszukiwaniu książki telefonicznej, która była nam niezwłocznie potrzebna. Nikt nie miał. Zdenerwowałam się podeszłam do pierwszej lepszej klatki schodowej i wybrałam numer pierwszy.
-Dzień dobry. Nie ma może pani książki telefonicznej?
- Nie, nie mam.
Zadzwoniłam pod numer drugi. Nikt nie odebrał. Pod trzecim, czwartym, piątym, szóstym, siódmym i ósmym nikt nie odebrał. Dopiero pod dziewiątką...
- Dzień dobry, ma pani książkę telefoniczną?
- Chwileczkę, zaraz sprawdzę - i po chwili dodała: - Tak mam.
Byłyśmy w siódmym niebie... Ta przemiła kobieta pozwoliła nam z niej skorzystać i znalazłyśmy to co potrzebowałyśmy. Jestem jej dozgonnie wdzięczna...
Czwartą próbę postanowiłam podjąć nazajutrz. Rano, gdy jechałam, wpatrywałam się wzrokiem upajając się tym cudownym widokiem. Gdy wracałam trafił mnie taki szlag, że o mało nie wyrwałam drzwi z tramwaju, którym jechałam i nie trzepnęłam kogoś stojącego obok mnie kwiatkiem, którego dostałam od klasy z okazji dnia kobiet...
Mogłam się w sumie spodziewać tego, znając swoje szczęście... Wszystkie okna i drzwi na parterze zostały całkowicie zamurowane... I tyle z moich przygód. Od dziś jest to zwyczajnie przeklęte miejsce.
Mam nadzieję, że do przyszłego tygodnia zdążę znaleźć coś interesującego...
A co do Izraelitów, to poprostu znow spotkałyśmy wycieczkę i dałyśmy im list. Ale specjalnie nie ma co opowiadać. Tak mocno przeciętnie było. Może nastepnym razem będzie lepiej...
P. S. Mam wrażenie, że ostatnio za mało jest o jakichś opuszczonych miejscach. Opuszczam się... No ale w najbliższym czasie obiecuję poprawę i w końcu dodać wpis o muralch...
NOWY POST JUŻ ZA TYDZIEŃ, W NAJBLIŻSZY WEEKEND!


Te napisy na ścianach to przez wandali, ja to bym ich wszystkich na policję zgłosił
OdpowiedzUsuń